Od zawsze najgorszą zmorą odchudzających się osób jest tzw. efekt jo-jo czyli powrócenie do początkowej wagi po okresie pełnej wyrzeczeń diety lub nawet przewyższenie jej. Cóż może być bardziej demotywującego przy próbie wprowadzenia w swoje życie zmian na lepsze? Niestety, samo zrzucenie zbędnej wagi to dopiero połowa sukcesu. W okresie obniżonej podaży kalorii nasz organizm przechodzi w tryb „oszczędny”, traktując czas diety tak jak kiedyś potraktowałby klęskę głodu. Obniża zużycie energii (stąd trudności w zrzuceniu wagi), a kiedy okres „klęski żywiołowej” dobiega końca i powracamy do sposobu odżywiania sprzed diety, nasz organizm „odbija sobie” z nawiązką czas na sucharkach i surowej marchewce. Kiedy tylko uzyskujemy dostęp do „normalnego” jedzenia, znowu tyjemy.
Rozwiązaniem jest nie ostra głodówka i intensywny trening podejmowane od czasu do czasu, najczęściej zaraz po Nowym Roku albo tuż przed wakacjami, lecz diametralna zmiana nawyków żywieniowych. Jeśli traktujemy dietę i zdrowe odżywianie jako przymus i stan niecodzienny, nienormalny i niepożądany, podobnie zareaguje nasz organizm. Jedynie trwała zmiana sposobu odżywiania i przyzwyczajenie go do nowego stylu życia przyniesie pozytywne skutki dłuższe niż chwilowy spadek wagi. Tylko zdrowa dieta wprowadzona na co dzień do naszego życia umożliwi nam uzyskanie wymarzonej sylwetki, poprawę stanu zdrowia i kondycji fizycznej oraz – co najważniejsze – trwałe utrzymanie tych pożądanych zmian w naszym życiu.